środa, 18 listopada 2015

Multiprzekleństwo

            Przeglądamy multimedia, logujemy się na multiplayera, popijamy multiwitaminę. Językoznawcom pozostawiam analizę popularności przedrostka multi- we współczesnej polszczyźnie. Sama zaś skupię się na jednym zjawisku, które w swej nazwie kryje liczebnik wiele, a mianowicie nad tak zwanym multitaskingiem.
Wielozadaniowość, bo o niej mowa, polega na jednoczesnym wykonywaniu większej liczby aktywności. Zjawisko wiązać należy z przyspieszeniem, jakiemu uległ na przestrzeni ostatniego stulecia nasz świat. Z uwagi na notoryczny brak czasu zaczynamy łączyć działania, wykonujemy je w pewnym sensie naraz, a jest to możliwe przede wszystkim za sprawą nowych technologii. Multitaskig staje się cechą pożądaną, naturalną wręcz. I na pewno bezkrytycznie kopiowaną przez dzieci, które powoli nie mają sobie równych w jednoczesnym wykonywaniu różnych zadań: słuchają muzyki, czatują w internecie, przeglądając interesujące strony, zerkają przy tym na serial w telewizji, a przy okazji odrabiają lekcje. Można?
            No właśnie, wygląda na to, że jednak nie można. Jeżeli chcemy być naprawdę efektywni i zadowoleni ze swojej pracy, potrzebujemy w staroświecki sposób skupić się w danym momencie na jednym zadaniu. Albo serial, albo lekcje. W przeciwnym razie rozproszymy naszą uwagę i energię na dwa działania, ale nie doświadczymy prawdziwej satysfakcji. Jednozadaniowość wydaje się być kluczem do sukcesu, a także wyciszenia młodego pokolenia, które cierpi na nadmiar bodźców i nie potrzebuje, samo tego nie wiedząc, jeszcze szybszego i bardziej nerwowego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz